Wiesław Bytner
Powrót mistrza
Pasmo sukcesów Wiesława Bytnera, ambitnego hodowcy z Oddziału Iława w Okręgu Olsztyn, brutalnie przerwała perfidna kradzież. W nocy z 11 na 12 lutego 2001 roku złodzieje kompletnie ogołocili cztery gołebniki Wieśka, mieszczące się na terenie gospodarstwa specjalistycznego (ferma drobiu), które prowadzi we wsi Rudzienice, 8 km od Iławy. Zabrali 132 gołębie. Pozostawili 3 samiczki, dwie wartościowe i maskotkę Wieśka, niebieską samiczkę która siadała mu na ramionach kiedy wchodził do gołębnika. Przestronne gołębniki na piętrze budynku gospodarczego świeciły pustkami, gdy w kwietniu 2001 roku w "Hodowcy" ukazał się tekst "Wiesław Bytner - supermistrz Okręgu Olsztyn" pióra Janusza Szalkowskiego. A było się czym pochwalić. W 1994 roku a następnie czterokrotnie w latach 1997, 1998, 1999 i 2000 Wiesław Bytner zdobywa mistrzostwo Oddziału Iława i Okręgu Olsztyn PZGHP w kategorii D, mistrzowskie lub bardzo wysokie miejsca w innych kategoriach.
Feralna noc sprawiła, że wyniki stały się "martwą literą", historycznym dokumentem pewnej wspaniałej hodowli. - Kto to uczynił? Kim byli złodzieje? Jak odzyskac gołębie? - zaczął zastanawiac się Bytner, gdy trochę ochłonął z rozpaczy, w jaka wpędziła go ta kradzież. Dzień i noc bił się z myślami, nie mogąc się niczym innym zajmować. Nie on sam. Grono kolegów z Oddziału Iława i sąsiedniego Oddziału Grudziądz zebrało 7500 zł. przeznaczając je dla tego (tych) kto przyczyni się do odnalezienia skradzionych gołębi. Nie trwało długo, odezwały się telefony. Jak należało przypuszczać, kradzież była nadana. "Ręce" - bezpośredni sprawcy - nie byliu członkami PZGHP, byli mieszkańcami odległej o 70 km Mławy. Podczas odwiedzin z policją miejsca wsklazanego przez informatora Bytner odzyskał kilka swoich gołębi. Wszystkie miały ścięte obrączki, a złodziej utrzymywał, że tylko opiekuje się hodowlą kolegi, który przebywa za granicą, do którego należał gołębnik i posesja. - A może ten jest pański albo ten? - chwycił kilka gołębi i wypuścił. Jedna samiczka była Wieśka. Gdy dotarł do domu siedziała w gołębniku. Gdzie podziała się reszta gołębi? Wie to hodowca z pobliskiej miejscowości, z Okręgu Olsztyn, "głowa" kradzieży. Po kradziezy gołębi Wieśka nie brakowało i takich, którzy cieszyli się - Skończyła się "Era Bytnera"... Rzeczywiście ostatnie cztery lata mogły denerwować konkurentów. Zarównao w oddziale jak i okręgu Bytner wyraźnie dominował. A Oddział Iława do słabych nie należy - około 170 członków, wśród nich tacy zawodnicy jak Wiesław Długokęcki - II Wicemistrz Polski w 1996 r., Witold Szalkowski, Jerzy Krajewski, Marian Świąder, Henryk Ostrowski, Janusz Topka i wielu innych. W Okręgu Olsztyn (900 członków) w ostrej rywalizacji liczą się też olsztyniacy, m.in. Janusz Walesiak, Kozioł - Lost, Witold Sawoński, Lucjan Dymitriew, Władysław Drzemajłło, a także Zdzisław Wilkosz ze Szczytna, Dariusz Jarmoła z Dobrego Miasta, Leopold Dzięgielewski z Korszy, Andrzej Kikoła z Morąga.
Z gołębiami od dziecka
Mimo silnej konkurencji w 2004 r. Wiesław Bytner znów wygrywa. Mistrzem trzeba się urodzić. Raz można zostać mistrzem przypadkowo. kto wielokrotnie zdobywa ten tytuł w uczciwej walce ma po temu sczególne predyspozycje. Oczywiście, same predyspozycje nie wystarczą. Potrzebna jest jeszcze ciężka praca, trochę szczęścia i pieniędzy, co najmniej trochę... Wiesiek Bytner (ur. 1961 r.) miał pięć lat, gdy "zaraził się" gołębiami pocztowymi. Pierwszą parę dostał od kuzyna, rok później miał ich już kilkanaście. Do PZHGP wstąpił w 1975 r. Sukcesy przyszły później, po przerwie w hodowli spowodowanej odbywaniem służby wojskowej. W 1984 r. otrzymał w prezencie kilkanaście gołebi od Henryka Falkowskiego, byłego Wicemistrza Okręgu Olsztyn. To były śląskie gołębie z hodowli Gierka. Już dwa lata później został 2 przodownikiem Oddziału Iława w lotach gołębi dorosłych, jego gołąb był też najlepszym lotnikiem Okręgu. Wreszcie w 1994 roku po raz pierwszy zostaje Mistrzem Okręgu Olsztyn. Tzw. "rzutem na taśmę" wyprzedził Mariana Świądra,obecnego prezesa okręgu, wówczas sekretarza Oddziału Iława. Bytner, człowiek bardzo skromny podkreśla, że w tym sukcesie spore zasługi mieli jego przyjaciele Falkowski i Stefan Lost. Lost, obecnie mieszkający pod Olsztynem, w latach 80 - tych czonek Oddziału Iława, także "kurnikarz" mieszkający i prowadzący fermę drobiu w Tymwałdzie, podarował mu ciemnonakrapianego "Duńczyka" - Dan 023-84-037, który okazał się rewelacyjny w rozpłodzie. Lost także w 1994 r. wzmocnił finisz gołębiom Bytnera. Przywiózł mu worek doskonałej karmy dla wdowców. Podziałała niczym doping. Podczas aukcji na wystawie okręgowej w Iławie w 1994 r. Bytner kupił 12 niemieckich gołębi wywodzących się ze szczepu braci Janssen. Sprzedającym był Janusz Szalkowski, brat Witolda, dawniej dobry hodowca Oddziału Iława, od kilkunastu lat mieszkający w Niemczech. Krzyżówka tych gołębi jest w posiadaniu złodziei, bądź też ich klientów, oszczędzimy sobie szczegółowych opisów, które mogłyby ułatwić im lepsze wykorzystanie tego materiału. Ze skradzionego stada Bytner odzyskał 17 sztuk. Z akcji z policją przywiózł kilka sztuk, pozostałe przyleciały same, wszystkie ze ściętymi obrączkami.
Mistrz pozostaje mistrzem
Po radziezy gołębniki Bytnera krótko były puste. Kilkadziesiąt starych gołębi dali mu koledzy Józef Bomba z Iławy i Krzysztof Malinowski. Na wieść o nieszczęściu, które go spotkało, wielu kolegów i znajomych z Okręgu Olsztyn, a także z innych stron kraju, podarowało mu młode gołębie. Loty gołębi młodych w 2001 roku rozpoczynał rekordową ilością 250 sztuk. Sezon był trudny. Po 5 locie zostało 60 sztuk. Ale miał też 30 późnych, wychowanych z jajek przywiezionych od Antona Deignera z Gross Umstadt na południu Niemiec. U Deignera, jednego z czołowych hodowców niemieckich, pracował jako pielęgniarz przyjaciel Wieśka - Janusz Szalkowski (brat Witolda). Deigner słysząc o nieszczęściu Wieśka wspaniałomyślnie podarował mu jajka po najlepszych parach rozpłodowych, a w następnym roku także kilka młodych. Wybierał Janusz Szalkowski. Mistrzowski szczep Deignera zbudowany jest głównie na Schellensach od Louisa Deleusa. Te gołębie, w połączeniu z odzyskanymi ptakami, stanowiły materiał, z którego Wiesiek Bytner zbudował obecne stado liczące około 150 gołębi, w tym 70 sztuk z 2004 roku. Jest jeszcze kilkanaście par rozpłodowych. Pytany o podstawę swojego sukcesu lotowego, Wiesław Bytner odpowiada po zastanowieniu "gołębie, dobry materiał hodowlany. Owszem jakość posiadanych gołębi jest bardzo ważna". Wśród 16 ptaków Bytnera, które w 2004 roku zdobyły łącznie 181 konkursów i w konkursie miesięcznika "Hodowca" zostały sklasyfikowane jako 6 zespół lotników w Polsce, jest kilkanaście "Deignerów" czystej krwi, kilka z jego obrączkami rodowymi. Bytner nie mówi o tak oczywistych dlań sprawach, jak dobry gołębnik, odpowiednio nasłoneczniony. Jego cztery gołębniki skierowane są wylotami na wschód i południe, sa widne, dobrze wentylowane, utrzymane w czystości.
Dobra zdrowa karma
Od 1996 roku leci metodą totalnego wdowienstwa. Gołębie łączy w pary na początku marca. Przed połączeniem, zimą nie stosuje kuracji oczyszczjacej, tzn. diety marchwiowej. Po lotach, do końca roku dobrze karmi mieszanką pierzeniową z dodatkiem świeżej pszenicy z własnego pola. Także zimowa porą karmi zbożem z własnego pola w następującym zestawieniu: 40% owsa, 40% jęczmienia, 20% pszenicy. Karmi do syta ale tyle, by nie zostawał owies. Jeśli sa duże mrozy, dodaje trochę kukurydzy - 5 - 10%. Co roku nie brakuje mu dobrego zboża z własnego pola, które liczy 40 ha. W sezonie lotowym karmi jednak głównie firmowymi mieszankami. Ze względu na drapieżniki, całą zimę jego gołębie są zamknięte. W pozostałych miesiącach korzystają z oblotów, osobno samce i samice, a potem także i młode. W sezonie lotowym raz w tygodniu podaje ziarno nasączone olejem czosnkowym lub słonecznikowym, obsypane Vispuminem i drożdżami, do picia raz w tygodniu podaje Gerwit - W. Nie stosuje elektrolitów. Przed wystawieniem na lot gołebie piją czystą wodę, po powrocie z lotu wodę z miodem i cytryną, sporządzoną wg nastepującej receptury: 3 l wody, 2-3 czubate łyżki miodu, sok z połówki cytryny. Troska o zdrowie stada, szczepienie i ewentualne leczenie pozostawia gestii lekarza weterynarii - Andrzeja Koralewskiego. Pytany o dalsze szczegóły uzyskiwania tak dobrych wyników lotowych, Wiesław Bytner stwierdza, że zawdzięcza to codziennej pracy ze stadem. Obloty rozpoczynają się lotem o 5 rano. W czasie ich trwania sprzątane są gołębniki, napełniane karmniki i pojniki. Stado poddawane jest też wnikliwej obserwacji; niektóre ptaki są oceniane w ręku: czy zregenerowały się po ciężkim locie, jaką mają formę przed lotem. W zależności od ustaleń hodowca stosuje coś z arsenału srodków i sposobów np. zamiast oblotów samce i samiczki są wywożone na niedużą odległość 20 - 30 km. Najpierw wypuszcza się samiczki, a 15 minut później samczyki. Ptaki spotykają sie w gołębniku i chwilę są razem. Kilkanaście minut albo pół godziny, ile trzeba by uzyskały odpowiednią formę. Albo, samczykom rzuci trochę słomy by zaczęły budować gniazda. A przed wkładaniem na długi lot stosuje wspólny oblot samców i samiczek, a po wejściu do gołebnika pozwala im być ze soba pól godziny. Samiczki motywuje też tak, że łaczy dwie z jednym samcem. Przed lotem wpuszcza obie, żeby walczyły o partnera. - Znam mnóstwo takich sposobów motywacji - przyznaje Wiesław - i stosuję je w zalezności od sytuacji, od psychiki gołębia bo ptaki różnie reagują na te zabiegi i trzeba dla każdego znaleźć odpowiedni sposób.
Będzie dobrze i lepiej
Od półtora roku Janusz Szalkowski opiekuje sie hodowlą innego hodowcy. Przeniósł się na północ do leżącego przy granicy niemiecko - holenderskiej Kleve. Tam pracuje u bardzo bogatego hodowcy niemieckiego H. Th. Zevensa, posiadającego niezwykle wartościowy materiał hodowlany. W gołębnikach Wieśka Bytnera jest kilka ptaków z tej hodowli i wkrótce będą dalsze. Także u brata Janusza - Witka Szalkowskiego. A potem ten materiał trafi do innych hodowców z Iławy i okolic, bo większoiść z nich łączą przyjaźnie i wzorowe stosunki koleżeńskie. Zobaczyłem w Iławie wspaniałe gołębie, poznałem świetnych hodowców, o których chciałbym jeszcze wiele razy napisać, bo naprawdę warto.
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Hodowca" nr 1/2005 r. - autor Tadeusz Woźniak